![]() |
|
Walentynki 1939 - Wersja do druku +- PBF (https://pbf.pinkbeandev.com) +-- Dział: Mortis (https://pbf.pinkbeandev.com/forumdisplay.php?fid=7) +--- Dział: Rozgrywki (https://pbf.pinkbeandev.com/forumdisplay.php?fid=11) +--- Wątek: Walentynki 1939 (/showthread.php?tid=38) |
RE: Walentynki 1939 - Cecille Larrain - 02-01-2023 Nie, zdecydowanie nie chciała doprowadzać go do przedwczesnej śmierci. Prawdę mówiąc, nie miała pojęcia co by zrobiła, gdyby jej tutaj teraz umarł. Pomijając już to, że póki nie byli małżeństwem nie dostałaby nawet knuta z tego małego spadku, jaki po nim by został to... Cóż, nie poradziłaby sobie z tym wszystkim sama. Był jej, do jasnej cholery, potrzebny więc lepiej, żeby nawet nie myślał o umieraniu! — To prawda, nie najlepsza. — Przyznała mu rację, wracając do parzenia kolejnej herbaty i posyłając Colinowi lekki, trochę podtrzymujący na duchu uśmiech, kiedy zabierał kolejną tacę. To były jego pierwsze walentynki w herbaciarni jako pracownik i z pewnością był tym wszystkim trochę przytłoczony. — Nie wydawało mi się to wcześniej ani trochę naglące. — Powiedziała, widocznie czując się tym wszystkim zażenowana. Niecodzienny widok, jeżeli chodziło o pannę Beaufort, jakby się nad tym wszystkim zastanowić. Miała tendencję do bycia pewną siebie i praktycznie nic jej nie zawstydzało. — Widzisz, może to nie najlepszy moment, ale naprawdę nie mam pojęcia jak ci o tym powiedzieć, więc może im szybciej tym lepiej. — Zaczęła w końcu, odwracając się w jego stronę i zawieszając na nim spojrzenie. — Z nową żoną dostaniesz w zestawie też bachora. Gratuluję. RE: Walentynki 1939 - Vincent G. Royce - 02-01-2023 Tak, było mu w życiu źle. Ale nie był, do cholery, zdesperowany! Żałował jednak, że w ogóle pozwolił sobie na taką słabość, jaką okazał wtedy w dziale ksiąg zakazanych. Gdyby zatrzymał to wszystko dla siebie być może rozmawialiby ze sobą przez ostatnie miesiące, które były dla niego właśnie przez to ciężkie. To, że coś do niego czuł nie miało znaczenia. Powinien był to wiedzieć. Nigdy więcej już nie zrobi ani nie powie niczego, co mogłoby na to wskazywać. Tak właśnie postanowił. A potem otworzył to przeklęte ciastko i zachłysnął się powietrzem. Czy nawet głupia wróżba musiała mu niszczyć życie? Poczuł, jak robi się czerwony na mordzie i cieszył się, że większość przykryta jest i tak brodą. Chrząknął zażenowany, bo... Bo właśnie powiedział sobie, że nie będzie w ogóle poruszał tematu swoich uczuć a tak głupia karteczka kazała mu zrobić odwrotnie! — Co? — Spytał wyrwany z zamyślenia, po czym zgniótł karteczkę w geście obronnym przed podejrzeniem tego przez Lesliego i zamilkł na chwilę, ostatecznie mamrocząc coś niezbyt głośno. — Znając życie to doprowadzi do mojej śmierci. RE: Walentynki 1939 - Inigo Larrain - 02-01-2023 Ignacy chwilowo nie myślał o umieraniu... Do czasu. Po tym, jakie bomby mu rzucała w tej rozmowie, to można się było spodziewać, że biedaczek w końcu jednak padnie na jakiś zawał, czy coś w ten deseń. Wcześniej nie wydawało się jej to naglące, a teraz tak? Larrain uśmiechnął się pod wąsem. - Czas szybko mija, co? - zażartował, ale widać nie było to najlepszy czas na żarty, bo chwilę później Cecille odezwała się ponownie, a jemu talerzyk sam wysunął się z ręki. Nieszczęsny fragment porcelanowej zestawy rozbił się o posadzkę herbaciarni z trzaskiem, aż kilka siedzących nieopodal baru par odwróciło się w ich stronę, by zlokalizować źródło hałasu. - Słucham? - głos Ignacego był zaskakująco spokojny, kiedy ten zwrócił się do narzeczonej ponownie, tym razem już na nią spoglądając, oderwany od procesu układania talerzy i filiżanek na tacach. RE: Walentynki 1939 - Leslie McBride - 02-01-2023 Być może lepiej by było, gdyby Vincent faktycznie nigdy więcej nie wspominał o tym, co wydarzyło się wtedy w bibliotece, ani o swoich uczuciach żywionych względem Lesliego w ogóle. Obaj mieliby przez to mniej problemów, nawet jeśli żaden nie byłby przy tym szczęśliwy. W końcu nie można było mieć wszystkiego, prawda? Wyglądało jednak na to, że los chciał inaczej. Niezbadane są jego ścieżki, to fakt powszechnie znany. - Vincent? Wszystko w porządku? - tym razem w głosie McBride'a znać było wyraźne zatroskanie. Czy Royce się udławił? Czy coś mu się stało? Czemu tak nagle zaczął zmieniać kolory? Leslie nie był w stanie wyobrazić sobie wróżby, która mogłaby doprowadzić poważnego do bólu profesora do takiego stanu, więc to nie mogła być wina wróżby, prawda? A może..? - Do śmierci? - uniósł wyżej brwi, wyciągając rękę w kierunku mężczyzny i jego zgniecionej wróżby - Cecille na pewno nie włożyłaby takich wróżb w ciastka przeznaczone dla dzieci. Pokaż, musiałeś coś źle zrozumieć. RE: Walentynki 1939 - Cecille Larrain - 02-01-2023 Tak, faktycznie nie był to najlepszy moment na żarty. Biorąc pod uwagę to, jaką informację miała mu do przekazania i to, że jej w sumie nie było do śmiechu w tej chwili. No i jemu też raczej nie, biorąc pod uwagę rozbity talerz pod ich nogami. Cecille westchnęła cicho i pochyliła się tylko, żeby pozbierać potłuczoną porcelaną – ile jeszcze części zastawy dzisiaj straci? Cóż, może chociaż część uda się potem naprawić zaklęciami. — Tak, wiem. To nie jest najlepszy moment na takie wieści, ale z drugiej strony... Kiedy miałam ci o tym powiedzieć? — Spytała, zbierając okruchy porcelany do pojemnika, w którym było ich już trochę z poprzednich wypadków. A potem podniosła na niego spojrzenie, jakby starając się odgadnąć, o czym myślał. Czy był zły? RE: Walentynki 1939 - Vincent G. Royce - 02-01-2023 Prawdę mówiąc, Vincentowi bliżej było do wraku człowieka niż desperata. Kiedy przestał się już dławić, otarł łzy, które pojawiły mu się w oczach od duszenia się i westchnął cicho, patrząc na zatroskanego McBride'a. Tak, życie byłoby zdecydowanie łatwiejsze, gdyby zapomniał o wszystkim i zwyczajnie nie rozmawiał z Lesliem o żadnych uczuciach. Nie musiał wcale słuchać głupich wróżb, szczególnie takich dodawanych do ciastek w herbaciarni dla dzieci. — Nie. Nic nie jest w porządku. — Powiedział w końcu, przesuwając zgniecioną karteczkę w stronę Lesliego. — Umiem czytać ze zrozumieniem, McBride. Przez chwilę siedział w milczeniu, patrząc się na swojego towarzysza i jakby walczył ze sobą, ostatecznie jednak tylko westchnął i sięgnął po tą białą czekoladę. Bo co innego miał zrobić? Przecież nie powie mu, co do niego czuje. Na pewno nie na środku herbaciarni. RE: Walentynki 1939 - Inigo Larrain - 02-01-2023 Ignacy odruchowo kucnął obok niej, kiedy pochyliła się, by pozbierać resztki talerzyka. Nie, nie był zły, raczej nie był pewien, czy dobrze zrozumiał to, co próbowała mu przekazać. - Jesteś... W ciąży? - wydusił w końcu, a na jego brodatej mordzie malowała się cała gama wymieszanych ze sobą uczuć, od zdumienia i niezrozumienia, aż po pozbawiony logiki wybuch radości, który niespodziewanie zaczął w nim buzować. Nie wiedział jak wyrazić słowami to, co aktualnie czuł, więc po pierwszej chwili walki z dezorientacją i drżeniem dłoni, złapał ją za policzki i bezmyślnie pocałował, wciąż pod tą nieszczęsną ladą. Co kogo obchodził zbity talerzyk, kiedy jego narzeczona była w ciąży? Później będzie przejmować się wszystkimi problemami, jakich ta sytuacja im nastręczy, póki co miał ważniejsze sprawy na głowie. RE: Walentynki 1939 - Leslie McBride - 02-01-2023 Leslie po prostu się o niego martwił i nie chciał wykorzystywać jego złego stanu do zaspokajania własnych potrzeb emocjonalnych - czy to było takie dziwne? Vincent mógłby przestać obracać kota ogonem i przestać prowokować go do robienia jeszcze większych głupot. Miał być tym starszym i bardziej odpowiedzialnym, a przez ostatnie lata McBride nie potrafił pozbyć się poczucia, że z nich dwóch to on był tam opiekunem i nauczycielem, nie Royce. Wyciągał już rękę w kierunku zgniecionego papierka, ale w ostatniej chwili zwinął palce, cofając je w niezręcznym geście. - Nie wątpię w to. - przyznał cicho. Nie chciał wszczynać znów kłótni, w dodatku o jakąś głupią wróżbę z ciastka. Zamiast tego sięgnął po swoją herbatę. Dmuchnął na jej powierzchnię kilka razy, a mimo to już po pierwszym łyku zrobiło mu się dziwnie gorąco. - Wydaje mi się, czy bardziej dziś grzeją? - mruknął, wolną ręką sięgając do najwyższych guzików swojej koszuli, rozpinając jeden dla lepszej wentylacji. RE: Walentynki 1939 - Cecille Larrain - 02-01-2023 Cecille, w przeciwieństwie do narzeczonego wcale nie była tym wszystkim zachwycona. Nie była typem kobiety, która chciałaby zamknąć się w domu, wyjść za mąż i rodzić dzieci. Zależało jej na dobrej zabawie, pieniądzach, drogich sukienkach i pielęgnowaniu własnej urody. Rodzenie dzieci nie było w strefie jej zainteresowań. Ba, wręcz szkodziło większości z nich. Sama nie wiedziała, czemu w ogóle pozwoliła sobie na zakochanie się i zaręczenie. Co mogła poradzić na to, że w pewnym momencie zaczęło jej na nim zależeć bardziej, niż powinno? — Nie, no co ty. Tak sobie żartuję. — Powiedziała trochę drżącym głosem, mimo próby obrócenia tego w żart. Oczywistym było, że wcale nie żartowała, a ciche westchnięcie podczas zbierania kawałków talerza jedynie to potwierdzało. Upuściła kawałek porcelany, kiedy złapał ją za policzki i pocałował. Wydawał się być tym wszystkim zaskakująco zadowolony – tak bardzo, że przez chwlę nie wiedziała, co zrobić. To, że ona nie była szczególnie szczęśliwa nie miało w tej chwili znaczenia, tak? Objeła go lekko, a potem odsunęła się nieznacznie i... po prostu wróciła do zbierania kawałków nieszczęsnej zastawy. RE: Walentynki 1939 - Vincent G. Royce - 02-01-2023 To zabawne, bo Vincent też sądził, że w tej relacji to McBride zachowywał się jak dziecko, które trzeba było pilnować. A przynajmniej czasami, kiedy nie miał ju do niego siły tak właśnie sądził. Prawda leżała pewnie gdzieś po środku i obaj byli siebie warci – każdy z nich robił głupoty, z którymi ten drugi musiał się użerać. To, co wydarzyło się w dziale ksiąg zakazanych było momentem słabości Vincenta, ale z drugiej strony... Z drugiej strony, Royce nie wiedział już, co robić – był zdesperowany, ale nie w taki sposób, o jaki posądzał go McBride. — Jeżeli... Eeee, jeżeli chcesz mogę ci powiedzieć, co było w tej wróżbie. Ale to... pózniej, nie przy dzieciach. — Dodał, jakby wbrew samemu sobie. Z jednej strony chciał mu wszystko powiedzieć i może to w końcu była dobra okazja? Z drugiej martwił się, że to popsuje wszystko jeszcze bardziej. A, na brodę Merlina, dopiero zaczęli ze sobą rozmawiać! — Nie wydaje mi się. — skomentował tylko ciepło w pomieszczeniu a potem zamknął się pijąc własną czekoladę. — Pamiętasz jak rozmawialiśmy o planszówkach? |