Subject İnformation
Author Quentin Rowle Replies 0
Share Views 1
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Quentin RowleDomeric Quentin Rowle
#1
Dane podstawowe

Imię: Domeric Quentin
Nazwisko: Rowle
Czystość krwi: Czysta
Status majątkowy: Bogaty czystokrwisty
Stan cywilny: Żonaty, Antoinette Delacour-Rowle
Ród i gałąź: Rowle, główna gałąź
Nazwiska rodziców: Duncan Rowle, Dominica Longbottom-Rowle
Data urodzenia: 17 lutego 1902
Wizerunek: Hale Appleman
Ukończona szkoła: Szkoła Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, Slytherin
Miejsce pracy: Magia na zamówienie, Zaklęcia Q. Rowle, Pokątna, Londyn
Posada: Właściciel, twórca zaklęć
Różdżka: Włókno ze smoczego serca, dąb czerwony, 12 3/4 cala, sztywna. Cienka, prosta, nie licząc pojedynczego, wystającego sęku przy uchwycie, gładka różdżka wyglądająca na polakierowaną; drewno barwy brązowawo-ciemnoczerwonej, poprzetykane ciemniejszymi włóknami, które czasem zdają się "rozgrzewać" do jaśniejszych tonów, gdy zaklęcia są rzucane bardzo szybko jedno po drugim.
Bogin: Wersja jego samego w podeszłym wieku, mówiąca mu, że nie jest nic warty i czeka go tylko śmierć w samotności, bo nikt, nawet własna rodzina, nie chce go znać.
Ain Eingarp: Święty spokój, książka i Sally śpiąca z głową na jego kolanach.
Zapach amortencji: Świeża kawa, stare książki, kocie futerko i odrobina spalenizny jak po rzuceniu sypiącego iskrami zaklęcia.

Wygląd postaci:
Sam Quentin pewnie nie uznałby siebie za mężczyznę wysokiego, co ma sporo wspólnego z monstrualnym wzrostem jego starszego brata, ale obiektywnie rzecz ujmując, wyrósł chyba całkiem niezgorzej, bo mierzy całe 182 centymetry. I to bez butów na obcasach, które namiętnie nosi, by móc patrzeć na większą liczbę osób z góry. Nigdy nie był szczególnie silny, czy sprawny fizycznie, co odbija się bez wątpienia na jego wyglądzie zewnętrznym: chociaż nie jest już takim chuderlawym kurduplem jak za czasów, gdy rozpoczynał szkołę, wciąż ciężko nazwać go umięśnionym. Jedyny plus jest taki, że wciąż nie udało mu się jakoś koszmarnie przytyć, bo wtedy pewnie zapłakałby się na śmierć, biedaczek.
Trudno powiedzieć, czy ogólna bladość jego skóry jest kwestią bardziej wrodzoną, czy po prostu spowodowaną siedzeniem z nosem w książkach zamiast gdzieś na świeżym powietrzu... Chociaż to może po prostu wina angielskiej pogody? Tak czy inaczej, nie za dobrze idzie mu opalanie się. Zresztą nawet jeśli mu się jakimś cudem zdarzy, to zamiast zmienić kolor, jak każdy normalny człowiek, dostaje gwałtownego wysypu piegów, które uważa za koszmarnie żałosne.
Spoglądając na jego twarz nie da się pominąć dość wyraźnie zarysowanego, przypominającego trochę ptasi dziób nosa, który przez lata był jedną z podstaw do tego, by młodego Rowle'a przezywano "sową". Ślepia ma butelkowe, zielono-brązowe i niestety niedziałające poprawnie - od dzieciństwa nosi okulary, co też wcale nie pomagało mu za młodu unikać łatki ofiary i ogólnej łamagi. Od czasu piątej klasy nosi je więc głównie w sytuacjach, kiedy nikt nie może go w nich zobaczyć - w domu, schowany głęboko w bibliotece lub innych, tym podobnych miejscach.
Naturalny szatyn, nigdy nie przyszło mu do głowy farbować włosów - ma z nimi już wystarczająco problemów i bez tego. Głównie z tego powodu, iż kręcą się one w sposób zupełnie niekontrolowany i ułożenie ich w jako-tako akceptowalną fryzurę stanowi nie lada wyczyn. Mimo to Quent ani myśli ich obcinać - w półdługich czuje się znacznie lepiej niż krótkich, nawet jeśli oznacza to codzienną walkę z grzebieniem przed wyjściem z domu. Czasem, w ramach chwilowej fanaberii, pozwala sobie na baczki lub kilkudniowy zarost, chociaż zwykle goli się regularnie.
Jedną z cech rozpoznawczych pana Rowle jest bez wątpienia styl jego strojów. Odkąd miał lat piętnaście czy szesnaście, nigdy nie pokazuje się publicznie w czymś, co mogłoby zostać uznane za niechlujne - lubi robić dobre wrażenie i jest zdania, że szata bez wątpienia wiele mówi o czarodzieju, który ją nosi. Gładko odprasowane koszule i wypastowane na połysk buty (tak, na obcasie), to nieodłączne części każdego z jego ubrań.


Informacje biograficzne

1. Jaka atmosfera panowała w domu rodzinnym twojej postaci i jak to na nią wpłynęło? W jakim otoczeniu dorastała?


Pomimo kochających rodziców, nigdy nie czuł się w rodzinnym domu w pełni komfortowo. Zawsze porównywany do starszego "idealnego" brata Cavana, miał wrażenie, że nie jest w stanie dorównać mu pod żadnym względem. Ojciec z matką spodziewali się po nim, że pójdzie w ich ślady i w przyszłości rozpocznie karierę medyczną, chociaż nie miał żadnych zdolności w tym kierunku, co jedynie dokładało dzieciakowi stresu i niepokoju związanego z własnym poczuciem niższości.

2. Jak spędziła lata szkolne? Miała wielu przyjaciół, skupiała się na nauce, dokuczała innym uczniom, była ulubieńcem jakiegoś profesora?


Kilka pierwszych lat w szkole był nierzucającym się w oczy molem książkowym, którego starsze dzieciaki z Gryffindoru popychały i wyzywały od "sów" przez jego duże, spadające z zakrzywionego charakterystycznie nosa okulary. Dopiero od piątej klasy zmienił się nie do poznania, stał duszą towarzystwa i zaczął zbierać wokół siebie pozostałych uczniów swojego domu jak magnes, w najlepsze dokuczając tym spod znaku lwa. Jeśli chodzi o profesorów, to szczególnie lubiany był przez starszą bibliotekarkę oraz opiekuna koła pojedynkowego, który widział w nim duży potencjał już od najmłodszych lat.

3. Czy jest rozpoznawalna w jakichś kręgach? Zrobiła coś, by zaskarbić sobie szacunek lub strach innych?


Prowadzi uznany zakład z zaklęciami na zamówienie, a poza tym jest również organizatorem szeroko zakrojonego klubu pojedynkowego i od niedawna nową Głową Rodu, można więc ze spokojnym sumieniem stwierdzić, że w społeczeństwie czarodziejskim jest dość dobrze znany, jak również zaskarbił sobie sporo szacunku. Poza tym bez wątpienia kojarzą go wszystkie panny bywające na szlacheckich imprezach, bowiem jako dusza podobnych spotkań, chętnie wdawał się przez wiele lat w przeróżne romanse i inne tym podobne relacje.

4. Jakie były zdarzenia, które wykreowały jej charakter, zdefiniowały styl życia? Jest tradycjonalistą czy płynie z prądem nowości?


Wśród najbardziej znamiennych wydarzeń w jego życiu można z całą pewnością wymienić pierwszy pojedynek, który odbył w czwartej klasie, w obronie swojego mocno postrzępionego już honoru, który to zaowocował ogromną zmianą w jego charakterze, a nawet imieniu, którym się od tamtej pory przedstawiał. Kolejnym, bardziej bolesnym wypadkiem, była śmierć jego rodziców z ręki nieznanych sprawców, po której został praktycznie sam ze swoim życiem, nie mogąc liczyć na będącego wiecznie w podróży brata.

5. Twoja postać jest zwolennikiem Skorowidzu Czystości Krwi, staje murem za mugolami, czy pozostaje neutralna? Osadź ją w aktualnej sytuacji politycznej.


Lubi przebywać w towarzystwie szlachty, ale z drugiej strony nie wyklucza też kontaktów z czarodziejami mugolskiego pochodzenia - wśród jego przyjaciół jest wiele osób mieszanej krwi, za które Quentin gotowy by był narażać własne życie.



Dobrze było móc wrócić do domu po całym dniu biegania, załatwiania tysiąca różnych spraw i użerania się z klientami. Nie, żeby Quentin nie lubił swojej pracy, wręcz przeciwnie! Po prostu moment, w którym przekraczał wieczorem próg swojego niedużego mieszkanka, był powrotem do strefy całkowitego rozluźnienia - nie trzeba było już więcej udawać, przywoływać na paszczę tego wiecznie uprzejmego uśmiechu, z którym na co dzień praktycznie się nie rozstawał, nie trzeba było być dłużej błyskotliwym, pewnym siebie... Zupełnie nic nie było trzeba i właśnie za to Rowle uwielbiał swoje skromne lokum. Bo tak, jak na możliwości człowieka w gruncie rzeczy bogatego, było ono bardzo skromne i poniekąd również z tego powodu rzadko kiedy kogokolwiek tam zapraszał. Nie zrobiłoby odpowiedniego wrażenia, to na pewno, o jego istnieniu wiedziało więc tylko kilka bardzo bliskich mu osób... Jak się zastanowić, to mógłby je policzyć na palcach jednej dłoni.
Zamknął za sobą drzwi, pozwalając by zamek sam się zatrzasnął, jednocześnie odwieszając dopiero co ściągnięty płaszcz na haczyk przy wejściu. Odruchowo przesunął palcami po włosach, strzepując z nich kropelki deszczu, który dorwał go na ostatniej prostej, zanim zdążył schować się na klatce. Londyńska pogoda, sama radość. Nogą przesunął buty pod ścianę i gestem zapalił światło w salonie, przemieszczając się powoli w tamtym kierunku.
- Ej, już jestem! - odezwał się miękko, trochę zmęczony, a trochę zwyczajnie radosny, że może sobie na to zmęczenie pozwolić. Nie oczekiwał też żadnej konkretnej odpowiedzi ze strony reszty domowników. Głównie dlatego, że jedynymi współlokatorami jakich posiadał, była mała, wiecznie czymś podekscytowana sówka, Aurene i rudy, niemagiczny od wąsików aż po nadgryzioną zębem czasu oraz pewnie jakimś innego kota końcówkę ogona, rudy kudłacz o wdzięcznym imieniu Puck, którego Quent zabrał kiedyś zza śmietnika kilka budynków dalej. Tak czy inaczej, żadne ze zwierzaków nie odpowiedziało na jego powitanie: rudzielec tylko przetoczył się na drugi bok, kontynuując drzemkę, a pocztowa pannica dziobnęła kilka razy stojącą w sypialni  klatkę, domagając się wypuszczenia na wieczorną wycieczkę.
Mężczyzna tylko uśmiechnął się sam do siebie, kątem warg. Dobrze było widzieć, że nic się tam nie zmieniło pod jego nieobecność. Poluzował nieco koszulę pod szyją, przemaszerował do drugiego pokoju, wolną ręką sięgnąwszy na szafę, by otworzyć drzwiczki sowiej awanturnicy. Parsknął cicho śmiechem, kiedy w ramach dla siebie tylko zrozumiałej "czułości", wyleciawszy z klatki, Aurene postanowiła wylądować mu na chwilę na ramieniu i zabrać się za skubanie kręcących się śmiesznie kosmyków. Zauważywszy jednak jak Quent otwiera okno, bez dalszych przystanków dała nura na zewnątrz, ignorując całkowicie siąpiący nadal niemrawo deszcz. Kiedy wróci znów będzie trzeba wycierać połowę podłogi z wody, cudownie.
Zamknął okiennicę, zabrał leżące na stoliku przy łóżku okulary oraz rozpoczętą przedwczoraj książkę i wrócił do salonu. Śpiący kot został podniesiony i chwilę później umieszczony na kolanach pana, nawet nie protestując przeciwko tak bezczelnemu dysponowaniu swoją rudą osobą. Quentin tym czasem zapadł się wygodnie w swój ulubiony, obity ciemnozielonym materiałem fotel, zatknął okulary na nos, zapalił wyciągniętego z kieszeni papierosa czubkiem różdżki i pogrążył w lekturze.
Nic już nie mogło popsuć mu tego wieczoru... Nic, poza dzwonkiem do drzwi.


Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: