Cecille może nie miała za dobrych wzorców wyciągniętych z domu, ale przynajmniej miała Ignacego, tak? Larrain wiedział, że to nie załatwiało wszystkiego, oczywiście, ale jednocześnie był gotowy przychylić nieba swojej przyszłej żonie. Możliwe, że za bardzo ją rozpieszczał, ale z drugiej strony - czemu miałby tego nie robić? Chciał, żeby była z nim szczęśliwa, tak jak on był szczęśliwy dzięki niej. Przez wiele lat sądził, że szczęście było już dla niego nieosiągalne, a jednak na jego drodze pojawiła się ona i wszystko stanęło do góry nogami. Po co miałby odmawiać jej czegokolwiek by zapragnęła, skoro dała mu już wszystko, czego potrzebował on?
- Obawiam się, że nie doceniasz możliwości naszych winiarni. - zaśmiał się, cmokając ją w czoło, które było w aktualnej pozycji najwygodniejszą lokalizacją do składania buziaków.
- Najładniejsza beczka na świecie, jestem przekonany. - poprawił ją, obracając bokiem tak, by mógł ją do siebie przytulić pomimo wystającego brzucha. Odruchowo oparł drugą dłoń, wciąż z papierosem, na wypukłości falującej aktualnie od szaleństw najmłodszego członka ich rodziny.
- Obawiam się, że nie doceniasz możliwości naszych winiarni. - zaśmiał się, cmokając ją w czoło, które było w aktualnej pozycji najwygodniejszą lokalizacją do składania buziaków.
- Najładniejsza beczka na świecie, jestem przekonany. - poprawił ją, obracając bokiem tak, by mógł ją do siebie przytulić pomimo wystającego brzucha. Odruchowo oparł drugą dłoń, wciąż z papierosem, na wypukłości falującej aktualnie od szaleństw najmłodszego członka ich rodziny.
Ślub | Cecille & Inigo