Dobrze wiedziała, że nie oczekiwał od niej perfekcji – gdyby tak było raczej nie chciałby się z nią żenić nawet przez chwilę. Wiedziała też, że nie porównywał jej do swojej poprzedniej żony, na pewno nie świadomie i nie sądziła też, by chciał robić to w przyszłości. Wspomnienia miały jednak to do siebie, że były wyidealizowane i pozostawały w podświadomości, która mogła dać o sobie znać w każdej chwili. Cecille była pewną siebie kobietą, która jednak traciła brawurę kiedy chodziło o sprawy rodzinne. Bycie żoną wydawało jej się jeszcze w jakiś sposób osiągalne, ale matką? Czuła w pletwach, że najbliższe miesiące będą nie tylko ciężkie, ale zwyczajnie katastrofalne.
— Och, doprawdy? — Zaśmiała się cicho, kiedy przytulił ją mocniej i oparła głowę o jego ramię, wzdychając przy tym lekko, z zadowolenia. Zdecydowanie potrzebowała teraz jego bliskości – kto by pomyślał, że jakaś tam ceremonia ślubna nagromadzi w niej aż tyle stresu?
— Już nie przesadzaj. Ja cię czasem słucham. — Dodała cicho, jeszcze bardziej rozbawiona, gdy dziecko kopnęło po raz ostatni, jakby podkreślając tym samym jej słowa. Ewentualnie po prostu znudziło się tańczeniem po jej organach wewnętrznych, co tak czy tak przyjęła z ulgą.
Ślub | Cecille & Inigo
