Cecille, chociaż bardzo się przed tym broniła, miała tendencję do przywiązywania się do innych ludzi. Zwalczała ją dość mocno przez wiele lat, a potem... potem osiadła w Hogsmeade i nie potrafiła przestać martwić się ludzi pokroju McBride'a. Czy to wina tego, że tak dużo czasu spędzała z Larrainem, który był dobrym ojcem całej hogwardzkiej rodziny? A może po prostu taka już była i tyle? Cóż, wiadomym było tylko tyle, że czasem musiała niańczyć ludzi starszych od niej samej, jak właśnie Leslie.
— Wydaje mi się, że już trochę za pózno na ucieczkę. — Powiedziała, kończąc zamówienie dla tej pary imbecyli. W miseczce mcBride'a znalazło się więcej owoców, niż ustawa przewidywała. Głównie truskawek i bananów, Cecille miała wrażenie, że je lubił. Czy faworyzowała go? Być może trochę.
— Myślisz, że zostanie w Hogwarcie na dłużej? Weasleyówna musiałaby chyba przenieść się na stałe do Hogsmeade, jeżeli mieliby żyć razem. No i coraz mniej osób mieszkałoby w zamku, co pewnie jest kłopotliwe... — Dziwnie zamilkła, wydając zamówienie Royce'a i Lesliego Colinowi, a potem westchnęła pod nosem.
Walentynki 1939
