Prawdą było to, że panna Beaufort niewiele robiła sobie z tego, co o niej myśleli inni. Od dawna żyła po swojemu, według własnego widzi mi się i nikomu nic do tego! Jedyną osobą, której zdanie jakkolwiek się dla niej liczyło był właśnie ten jej niepoprawny narzeczony. To nie tak, że nie poradziłaby sobie z tym, gdyby coś mu się w niej nie podobało – znała swoją wartość i była dość pewna siebie. Ale faktycznie jego w ogóle chciałaby wysłuchać i może nawet spróbowałaby zrozumieć. To już coś, tak?
— Skoro już jesteśmy w temacie. Myślałeś o tym, jak zorganizujemy nasze życie po ślubie? — Spytała cicho, robiąc na chwilę przerwę od zamówień i spoglądając na niego uważnie. Do tej pory obydwoje zbywali ten temat na zmiany, ale... Teraz trzeba było w końcu coś z tym zrobić. Nie mogli tego odkładać w nieskończoność, niestety.
Walentynki 1939
