Być może lepiej by było, gdyby Vincent faktycznie nigdy więcej nie wspominał o tym, co wydarzyło się wtedy w bibliotece, ani o swoich uczuciach żywionych względem Lesliego w ogóle. Obaj mieliby przez to mniej problemów, nawet jeśli żaden nie byłby przy tym szczęśliwy. W końcu nie można było mieć wszystkiego, prawda? Wyglądało jednak na to, że los chciał inaczej. Niezbadane są jego ścieżki, to fakt powszechnie znany.
- Vincent? Wszystko w porządku? - tym razem w głosie McBride'a znać było wyraźne zatroskanie. Czy Royce się udławił? Czy coś mu się stało? Czemu tak nagle zaczął zmieniać kolory? Leslie nie był w stanie wyobrazić sobie wróżby, która mogłaby doprowadzić poważnego do bólu profesora do takiego stanu, więc to nie mogła być wina wróżby, prawda? A może..?
- Do śmierci? - uniósł wyżej brwi, wyciągając rękę w kierunku mężczyzny i jego zgniecionej wróżby - Cecille na pewno nie włożyłaby takich wróżb w ciastka przeznaczone dla dzieci. Pokaż, musiałeś coś źle zrozumieć.
- Vincent? Wszystko w porządku? - tym razem w głosie McBride'a znać było wyraźne zatroskanie. Czy Royce się udławił? Czy coś mu się stało? Czemu tak nagle zaczął zmieniać kolory? Leslie nie był w stanie wyobrazić sobie wróżby, która mogłaby doprowadzić poważnego do bólu profesora do takiego stanu, więc to nie mogła być wina wróżby, prawda? A może..?
- Do śmierci? - uniósł wyżej brwi, wyciągając rękę w kierunku mężczyzny i jego zgniecionej wróżby - Cecille na pewno nie włożyłaby takich wróżb w ciastka przeznaczone dla dzieci. Pokaż, musiałeś coś źle zrozumieć.
Walentynki 1939