Cecille, w przeciwieństwie do narzeczonego wcale nie była tym wszystkim zachwycona. Nie była typem kobiety, która chciałaby zamknąć się w domu, wyjść za mąż i rodzić dzieci. Zależało jej na dobrej zabawie, pieniądzach, drogich sukienkach i pielęgnowaniu własnej urody. Rodzenie dzieci nie było w strefie jej zainteresowań. Ba, wręcz szkodziło większości z nich. Sama nie wiedziała, czemu w ogóle pozwoliła sobie na zakochanie się i zaręczenie. Co mogła poradzić na to, że w pewnym momencie zaczęło jej na nim zależeć bardziej, niż powinno?
— Nie, no co ty. Tak sobie żartuję. — Powiedziała trochę drżącym głosem, mimo próby obrócenia tego w żart. Oczywistym było, że wcale nie żartowała, a ciche westchnięcie podczas zbierania kawałków talerza jedynie to potwierdzało.
Upuściła kawałek porcelany, kiedy złapał ją za policzki i pocałował. Wydawał się być tym wszystkim zaskakująco zadowolony – tak bardzo, że przez chwlę nie wiedziała, co zrobić. To, że ona nie była szczególnie szczęśliwa nie miało w tej chwili znaczenia, tak? Objeła go lekko, a potem odsunęła się nieznacznie i... po prostu wróciła do zbierania kawałków nieszczęsnej zastawy.
Walentynki 1939
