Brzmiało ciekawie – Vincent był zadowolony, że Lesliemu spodobał się koncept gry, bo byłoby dość słabo, gdyby było inaczej. Nie po ją kupował, żeby miała leżeć w szafie, bo nikt nie będzie chciał z nim w to grać. W najgorszym wypadku oddałby dzieciom, ale jednak... Liczył na to, żebędą mogli spędzić nad tym trochę czasu. Spojrzał na McBride'a, gdy ten wyciągnął w jego stronę widelec z nabitym owocem i spytał, czy chciałby spróbować. I, na brodę Merlina, nie zatrzymał się nawet na chwilę, by o tym pomyśleć. Po prostu pochylił się, biorąc tą przeklętą truskawkę do ust. Jak to wyglądało z boku – nawet nie chciał się nad tym zastanawiać. Odkaszlnął tylko, zakłopotany, kiedy wrócił do swojej pozycji a potem przesunął w jego stronę talerzyk z drugą połówką ciastka.
— Wymiana? — Staral się przy tym brzmieć jak najbardziej neutralnie i spokojnie.
Walentynki 1939