Lance nie zamierzał dawać za wygraną, bynajmniej! Zamierzał odkryć, kto stał za kradzieżami Pokemonów, po prostu najpierw musiał znaleźć nowy, lepszy ślad, za którym mógłby podążyć. Chciał pomóc Zubatowi w odnalezieniu jego rodziny, a teraz, kiedy okazało się, że to grubsza sprawa, czuł tylko większą motywację do działania.
Dobrze przynajmniej, że znaleziony przez nich Zubat w dziwnym kolorze był już w dobrych rękach. Chłopak chciał już powiedzieć swojemu nietoperzowi, że nie musi się martwić, kiedy kolejne słowa oficer Jenny tymczasowo ukróciły wszelkie przejawy entuzjazmu i optymizmu w okolicy.
- Z całego Galar? - powtórzył za nią, równie zdziwiony, co przejęty.
- I nie ma żadnych podejrzanych? Nikt nic nie widział? - zasypał kobietę pytaniami, zbyt zdenerwowany, by trzymać buźkę na kłódkę.
Dobrze przynajmniej, że znaleziony przez nich Zubat w dziwnym kolorze był już w dobrych rękach. Chłopak chciał już powiedzieć swojemu nietoperzowi, że nie musi się martwić, kiedy kolejne słowa oficer Jenny tymczasowo ukróciły wszelkie przejawy entuzjazmu i optymizmu w okolicy.
- Z całego Galar? - powtórzył za nią, równie zdziwiony, co przejęty.
- I nie ma żadnych podejrzanych? Nikt nic nie widział? - zasypał kobietę pytaniami, zbyt zdenerwowany, by trzymać buźkę na kłódkę.
I wanna be… [Lance w poszukiwaniu uznania]
