Subject İnformation
Author Inigo Larrain Replies 20
Share Views 1
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Inigo LarrainIm nas więcej tym weselej | Kaylin & Inigo
#11
Ignacy nie uważał braku zainteresowania swoją narzeczoną ze strony Kaylin za rzecz  szczególnie nieuprzejmą. Prawdę mówiąc, bardziej zdziwiłby się, gdyby faktycznie pytała o Cecille. Pani Fawley po prostu nie była typem osoby, która wypytywała o innych - takie odniósł wrażenie, pracując z nią przez ostatnich kilka lat. Zawsze chodziła trochę z głową w chmurach... Widać jaka żona, taki mąż, dobrali się z Fawleyem idealnie.
Zaśmiał się na jej trochę niezręczne pytanie.
- Nie myśleliśmy o tym, prawdę mówiąc. Ja mam już dwie dorosłe córki, a Cecille raczej nie była zainteresowana macierzyństwem... - pokręcił głową krótko.
- Ale ty po problemach z pierwszym dzieckiem musisz być dwa razy bardziej ostrożna. Będę mieć na ciebie oko. - posłał jej na wpół żartobliwe, na wpół poważne spojrzenie znad oprawek okularów.
#12

Faktycznie dobrali się z Casianem całkiem nieźle. I Larrain wcale, ale to wcale, nie przyłożył do tego ręki. Wcale nie pomógł im trochę się do siebie zbliżyć – no skądże! Z drugiej strony, istniało duże prawdopodobieństwo, że i bez jego wkładu Fawleyowie w pewnym momencie skończyliby razem. Ciężko było znaleźć inne osoby, które rozumiałyby ich tak dobrze, jak oni siebie.

— Ja też nie. Dzieci są kłopotliwe. — Przyznała, zgadzając się z narzeczoną Inigo co do braku zainteresowania macierzyństwem. Sporo trzeba było sobie odmawiać przez dzieci, szczególnie, kiedy nie miało się za dużo pieniędzy i czasu.

— Może tym razem nie będzie tak źle.

#13
Larrain nie przyłożył ręki do związku państwa Fawleyów. Jeśli coś przyłożył, to tylko butelkę, ale przecież tego nie można było mieć mu za złe, prawda? To sprawdzona praktyka uzdrowicielska! On tylko próbował pomóc i nawet wyszło to wszystkim na dobre, ten jeden raz.
Zaśmiał się serdecznie, słysząc słowa Kaylin dotyczące kłopotliwości dzieci. Nie dało się z nią nie zgodzić, niewątpliwie!
- Nie da się ukryć, sprawiają dużo problemów, ale na szczęście żadnych, których nie wynagradzałaby ich obecność. - przyznał z rozbawieniem. Bycie rodzicem miało też swoje plusy, a Ignacy nie bez powodu wybrał sobie zawód, w którym otaczał się dzieciakami każdego dnia.
- Mam nadzieję, ale lepiej dmuchać na zimne. Ostatnie, czego potrzebujemy, to jakieś powikłania, prawda? - przypomniał jej poważnym, uzdrowicielskim tonem.
- Rozmawiałaś już z Laytonem? - spytał po chwili. Bo kto jak kto, ale dyrektor powinien o tym wiedzieć.
#14

Kaylin, prawdę mówiąc, nie do końca rozumiała ten cały zachwyt nad dziećmi. Ona sama nie uważała swojej córki za jakiś cud świata i nie sądziła, by jej obecność wynagradzała wszystkie poświęcenia i problemy, jakie mieli z jej powodu. Czy znaczyło to, że była złą matką? Że nie kochała Kitty? Cóż – kochała ją na swój sposób. Trochę tak, jak kochała Artemisa czy resztę ich (dość sporej) zwierzęcej ferajny. Zdecydowanie jednak nie miała takiego samego podejścia do sprawy, co Larrain.

— Czasem sobie myślę, że może lepiej ich nie mieć. — Powiedziała, całkiem szczerze chociaż jakaś część jej zdawała sobie sprawę z tego, jak nieodpowiednie były to słowa. W dodatku wypowiedziane przez kobietę, o zgrozo!

— Chciałabym móc dotrwać w pracy chociaż do końca roku szkolnego, więc faktycznie lepiej żeby żadnych powikłań nie było. — Zamilkła na chwilę i odrobinę pobladła. Widać było, że nie chciała w ogóle myśleć o konfrontacji z dyrektorem.

— Jeszcze nie. Trochę boję się, że stracę przez to miejsca na stażu. Już i tak dość jasno dano mi do zrozumienia w zeszłym roku, że nie mam szans na zostanie pełnoprawnym nauczycielem.

#15
Larrain był jaki był i też z całą pewnością miał dużo własnych dziwactw, nawet jeśli nie były one podobne do tych Kaylin.  Na całe szczęście, stuprocentowe rozumienie siebie nawzajem nie było wymaganą częścią ich znajomości, nawet teraz, kiedy zostali właściwie znajomymi z pracy i byli na podobnym poziomie.
Pani Fawley może i mówiła poważnie, ale Inigo uznał jej słowa za żart i roześmiał się serdecznie.
- Czasem i takie myśli przychodzą do głowy. Poczekaj aż podrosną. - odparł z pewnym rozbawieniem.
Wesołość nie potrwała jednak długo, gdyż szybko okazało się, że Kaylin ma więcej problemów, niż tylko sam fakt posiadania dzieci, teraz lub w przyszłości.
- Layton nie będzie ci chyba robić aż takich problemów? - spytał, marszcząc brwi.
- Oczywiście zajęcie się maluchem uniemożliwi ci pracę przez jakiś czas, ale nie powiedziałbym, żeby przekreślało to jakiekolwiek plany na dalszą karierę, bez przesady.
#16

Kaylin nie była szczególnie podekscytowana macierzyństwem i, prawdę mówiąc nie mogła się doczekać, aż dzieci będą na tyle samodzielne, żeby radziły sobie same. Strasznie dużo było z nimi kłopotów! Z jednej strony było to podobne do opieki nad magicznymi stworzeniami, a  z drugiej całkowicie inne. Małe zwierzęta można było zostawić samym sobie na kilka godzin i w spokoju iść do pracy. A dzieci? Przez kilka pierwszych lat życia nawet nie było o tym mowy!

— Dyrektor Lestrange wolał zatrudnić chorowitego staruszka, któremu co chwila wypada dysk albo coś innego i trzeba go zastąpić, niż dać mi awans. Wydaje mi się, że to dość jasne podkreślenie tego, że z dziećmi nie mam co liczyć na jakikolwiek rozwój kariery. Szczególnie tej nauczycielskiej. Nie jestem pewna, czy pozwoli mi zostać na stażu, jeżeli będę musiała spędzać dużo czasu z drugim dzieckiem w domu przez pierwszych kilka miesięcy szkoły.

#17
Przez chwilę Ignacy był pewien, że Kaylin zaczęła nagle mówić o nim i prawdę powiedziawszy, szczerze go to dotknęło. Bo przecież wcale nie był chorowitym staruszkiem! Jego dyski były na miejscu! Już chciał się obruszyć, kiedy dotarło do niego, że pani Fawley ma na myśli kogoś zupełnie innego. Musiał przyznać, że kiedy już ta wiedza do niego dotarła, odetchnął z ulgą. Ostatnie, czego potrzebował, to być w oczach młodych dziewczyn (takich jak Kaylin, albo o zgrozo, jego własna narzeczona!) starym, sypiącym się zgredem.
- Jeśli nie czujesz się pewnie, ja mogę z nim porozmawiać za ciebie. - odparł, od razu proponując własną pomoc i zaangażowanie.
- Nie wiem jak z awansem póki co, ale nie sądzę, żeby Layton wyrzucił cię z pracy. Szczególnie, że zna waszą sytuację. - dodał. Layton może nie był zawsze najroztropniejszym człowiekiem pod słońcem, ale nie był też dupkiem, który pozbawiłby dziewczynę szansy na wymarzoną karierę, prawda?
#18

Kaylin, chociaż podświadomie myślała o Larrainie w kategoriach ojca, nie uważała, by był starym człowiekiem. Prawdę mówiąc, nie do końca wiedziała nawet ile miał lat, ale musiał być zdecydowanie młodszy od profesora Cromwella – dość sporo, patrząc na to, jak tamtego często trzeba było zastępować na zajęciach przez problemy zdrowotne.

— Nie chciałabym sprawiać kłopotu. — Powiedziała cicho, chociaż nie dało się ukryć, że zdecydowanie wolałaby taką opcję. Wizja rozmowy z dyrektorem, chociaż nie był strasznym człowiekiem, zwyczajnie ją stresowała. Bardzo zależało jej na utrzymaniu pracy, jeszcze rok temu chodziła obrażona za brak zaufania i awansu, a teraz... Teraz zwyczajnie chciała móc zarabiać. W dodatku wykonując pracę, którą lubiła.

— Mam nadzieję, że ma pan rację.

#19
Ignacy miał nadzieję, że ludzie nadal uważali go za młodszego od takiego Cromwella, na litość! Może nie był młodzieniaszkiem, ale jeszcze się nie sypał! Nie publicznie, w każdym razie, a to przecież najważniejsze, prawda? Ile lat miał Hal, prawdę mówiąc do końca nie wiedział, bo nigdy go o to nie zapytał, niemniej jednak liczył, że sam prezentował się nieco lepiej. I że rzadziej padały mu kolana, o.
- Och, dajże spokój! To żaden kłopot. - odrzucił jej wątpliwości momentalnie, podkreślając pewność swoich słów krótkim wymachem dłonią.
- Przecież i tak będę z nim rozmawiać, a skoro tak, to równie dobrze mogę poruszyć i tą kwestię. Nic wielkiego, naprawdę. - zapewnił dziewczynę solennie.
- Powiedz mi, dziecko, kiedy ja ostatnio nie miałem racji? - odparł niby to z poważną miną, zaraz jednak roześmiał się w głos, potrząsając głową.
- Nie, stop, nie mów! Chyba wolę żyć w słodkiej niewiedzy! Zamiast tego powiedz mi lepiej, czy masz ochotę na herbatę.
#20

Kaylin, prawdę mówiąc, zazwyczaj nie zwracała uwagi na takie rzeczy jak wiek osób, z którymi miała jakiekolwiek relacje – czy to przyjacielskie czy zawodowe. Nie dało się jednak ukryć, że wiek i stan zdrowia profesora Cromwella był dość kłopotliwy, jeżeli chodziło o organizację życia szkolnego i zwyczajnie nie dało się tego zauważyć. Doktor Larrain nigdy nie dawał po sobie poznać, że odczuwał skutki starzenia, dlatego też i Kaylin nigdy nie zwróciła na to szczególnej uwagi.

— Z chęcią napiję się herbaty. — Przyznała, wzdychając przy tym lekko. Tak, herbata mogła pomóc jej się uspokoić, a wiadomo było, że sporo rzeczy ją obecnie stresowało. Bała się konfrontacji z dyrektorem, bała się możliwości utraty pracy i przede wszystkim... Zwyczajnie bała się o przyszłość. Kilka lat temu w ogóle nie pomyślałaby, że jej życie potoczy się w taki sposób.





Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości