Subject İnformation
Author Inigo Larrain Replies 20
Share Views 1
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Inigo LarrainIm nas więcej tym weselej | Kaylin & Inigo
#1
[myślodsiewnia]16 lutego 1939, godziny poranne[/myślodsiewnia][miejsce]Skrzydło Szpitalne, Hogwart[/miejsce]
Vali's Day przyniosło wiele nowości w życiu Ignacego, niemniej jednak były to nowości o pozytywnym zabarwieniu, nic więc dziwnego, że mężczyzna czuł się bardziej optymistycznie nastawiony do życia i świata przez kilka kolejnych dni. Nawet wczesnym rankiem, kiedy przychodziło mu spędzać czas na pracy w Skrzydle Szpitalnym, tak jak w ten właśnie wtorek, był w wyśmienitym humorze, pogwizdując przy sortowaniu leków i co jakiś czas zapijając mniej udane nuty kawą. Liczył na to, że dzisiejszy dzień nie przyniesie mu zbyt wiele pracy - wieczorem planował odwiedzić Hogsmeade na kilka chwil, lepiej by więc było, gdyby wcześniej do skrzydłowych łóżek nie trafiło zbyt wielu małoletnich łobuziaków.
#2

Kaylin nie miała dużo zajęć we wtorki – jedyna lekcja jaką prowadziła to ONMS dla starszych roczników po lunchu. Niemniej, jak zawsze kiedy miała zajęcia danego dnia, w szkole była od samego rana. Czasem pomagała profesorowi Cromwellowi ze sprawdzaniem testów, innym razem po prostu siedziała w gabinecie gotowa do dania korepetycji, gdyby ktoś przyszedł po pomoc. No i nie można było zapomnieć o tym, że sprzątała w zagrodach i zajmowała się ze zwierzętami. Zawsze miała co robić i nigdy na to nie narzekała. Od miesięcy nie czuła się jednak dobrze i chociaż sprawdzone metody z czasów, kiedy była w ciąży z Kitty działały przez pierwsze trzy miesiące, tego dnia nic nie pomagało. Pomijając już to, że było jej słabo (całe szczęście czuła się lepiej niż jeszcze dwa miesiące temu) to cały czas miała wrażenie, jakby świat wokół niej po prostu wirował. Po kilku próbach posprzątania zagrody poddała się jednak i udała do skrzydła szpitalnego z nadzieją na to, że doktor Larrain da jej coś, po czym będzie mogła wrócić do pracy.

— Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.

#3
Z całą pewnością nie spodziewał się, że już z samego rana zobaczy w drzwiach sali szpitalnej Kaylin. Pani Fawley nie należała raczej do tych kruchych istotek, które często wpadały po lek na to, czy na tamto. To znaczy: była mała i krucha, ale Ignacemu wydawało się, że lubiła udawać, że wcale taka nie jest... A może po prostu zapominała o własnych problemach, kto wie?
Tak, czy inaczej, zdziwiło go szczerze, kiedy zauważył ją wchodzącą do skrzydła.
- Nie, skądże. Zapraszam! - gestem wskazał jej jedno z posłań. Wyglądała dość blado. Zmarszczył lekko brwi, przyglądając się jej uważniej.
- Źle się dziś czujemy? Co takiego się dzieje, hm? - zagadnął. Dzień jak co dzień, w Hogwarcie zawsze była przynajmniej jedna osoba, której coś zaszkodziło poprzedniego dnia.
#4

Kaylin z pewnością wiele razy zapominała o tym, że coś jej dolegało. W innych wypadkach zwyczajnie udawała, że nic jej nie jest. Nie lubiła pokazywać słabości a i nie sądziła, by kogokolwiek obchodziło to, jak się czuła. Nic więc dziwnego, że w skrzydle pojawiała się tylko wtedy, kiedy naprawdę nic już nie dało się zrobić. Jak wtedy, kiedy oberwała jęzlepem od Yvonne. Albo wtedy kiedy Marlene pokonała ją na błoniach w pojedynku. Kilka razy odwiedzała też skrzydło ze względu na bezsenność, z którą walczyła przez prawie dwa ostatnie lata szkoły. Wciąż miała z tym problemy, prawdę mówiąc, ale odkąd zaczęła ćwiczyć z profesor Weadow było trochę spokojniej.

— Och, to nic takiego. Po prostu... — Zamilkła na chwilę, siadając na posłaniu. Odetchnęła lekko, bo faktycznie lepiej było siedzieć niż stać, zwłaszcza wtedy kiedy czuło się fatalnie.

— Liczyłam trochę na to, że znajdzie pan coś na mdłości. Mam dzisiaj trochę zajęć i nie jestem w stanie się na niczym skupić. Inaczej bym nie zawracała panu głowy.

#5
Ignacy uważniej przyjrzał się pacjentce, kiedy ta postanowiła rozpocząć swoją wypowiedź od kręcenia i unikania wyjaśnień. Czyżby stało się jej jednak coś poważnego? Gdyby chodziło o jakiś drobiazg, to przecież powiedziałaby mu raczej prosto z mostu, dostała co trzeba i wróciła do swoich zajęć, które tak ją zawsze wciągały, prawda?
- Coś na mdłości? - powtórzył za nią, unosząc wyżej brwi.
- Źle się czujesz? Masz jeszcze jakieś inne symptomy poza mdłościami? Bóle głowy, gorączka, kaszel? - wymienił, próbując ustalić, co właściwie mogło się z nią dziać. Ciąża zdecydowanie nie była jedną z pierwszych rzeczy, jakie przyszłyby Larrainowi do głowy - zapewne kwestia pracy głównie z dziećmi przez kilka ostatnich lat. Poza tym Kaylin miała przecież unikać produkcji większych ilości potomstwa.
#6

Kaylin unikała powiedzenia wprost, co jej jest głównie dlatego, że czuła się tym trochę zażenowana. Mniej, niż za pierwszym razem, to oczywiste, ale wciąż było jej po prostu głupio. Nie postrzegała też tego w kategoriach choroby, przy której trzeba było zdać raport z innych objawów i dolegliwości. Kiedy jednak doktor Larrain zaczął ją wypytywać, zawstydziła się jeszcze bardziej, trochę nawet różowiejąc na policzkach. Kto by się spodziewał?

— Poza dodatkowym ciałem obcym rosnącym w moim brzuchu nie za bardzo. — Wydusiła z siebie w końcu, spoglądając przy tym wszędzie byle nie prosto w oczy uzdrowicielowi.

#7
Ignacy uniósł brwi ze zdumienia widząc, jak Kaylin rumieni się na pytania o objawy. To chyba nie była jakaś kobieca kwestia, co? Miał nadzieję, że nie, bo w takich zwykle uciekał się do pomocy panny Mark... Której niestety już z nimi nie było. Momentami naprawdę czuł się bez dziewczyny jak bez ręki w Skrzydle Szpitalnym.
Sprawa wyjaśniła się dopiero, kiedy pani Fawley wydukała kolejne zdanie.
- Ach, jesteś w ciąży! - oświeciło go wreszcie, a jego morda roześmiała się od razu, całkiem automatycznie i bez namysłu.
- Nasze dzieciaki będą w tym samym wieku. - powiedział na głos pierwszą rzecz, która nasunęła mu się na myśl. Bardzo rozsądna odpowiedź, panie Larrain. Profesjonalny uzdrowiciel, bez dwóch zdań.
#8

Kaylin prawdę mówiąc rzadko kiedy miewała problemy wymagające wizyty u uzdrowiciela i jeszcze rzadziej dotyczyły one spraw kobiecych. Jakby się nad tym zastanowić, ciąża się chyba do takich zaliczała, tak? Cóż, biedny doktor Larrain, miał więc przed sobą dość niezręczną rozmowę. Może nawet by się tym przejęła, gdyby nie fakt, że sama była dość mocno zawstydzona. Czemu właściwie? Cóż składało się na to pewnie wiele czynników.

— Tak, jakoś ta-... — Urwała, gdy dotarło do niej to, co powiedział. Przeprocesowanie wszystkiego zajęło jej dobrą chwilę, co z boku musiało wyglądać niemal komicznie.

— Jak to?

#9
Tak, ciąża definitywnie zaliczała się do kobiecych problemów, nie dało się ukryć. Nawet, jeśli nastręczała też problemów innym, to mimo wszystko osoby w nią zachodzące musiały zmagać się tu z największą ilością trudności - Larrain nie śmiał tego podważać. Rozmowa z drugi raz ciężarną kobietą była zaś dużo mniej niezręczna, niż tłumaczenie komukolwiek skąd się biorą dzieci. Przynajmniej to państwo Fawley wydawali się mieć całkowicie opanowane.
- Zaraz zaparzę ci ziółek. Cecille też jest w ciąży. - powiedział praktycznie na jednym wdechu, już zabierając się za nastawianie czajnika.
- Wygląda na to, że trzeba będzie jednak przyspieszyć wesele. - dodał jak gdyby nigdy nic, bo w przeciwieństwie do swojej narzeczonej, nie miał co do tego całego ślubu żadnych wątpliwości. Dlaczego miałby? Przecież było im razem dobrze, prawda?
#10

Kaylin nie wiedziała w sumie za dużo na temat narzeczonej pana Larraina. Czy to niemiłe, że nigdy nie spytała? Dopiero teraz docierało do niej, że może nie zachowywała się przez cały ten czas, jak należało. To znaczy, wiedziała, że miał kobietę i nawet, że planowali ślub, bo uzdrowiciel często o tym wspominał. Ona jednak nigdy nie zadawała dodatkowych pytań. Może powinna to zmienić?

— Och, nie planowaliście tego? — Jakby się nad tym zastanowić, może lepiej było w ogóle nie pytać? Czybko jednak dodała, jakby w ramach poprawienia się:  — dla nas też było to zaskoczeniem.





Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości