Subject İnformation
Author Irysek Replies 86
Share Views 1
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
IrysekWalentynki 1939
#21
Leslie nie zwrócił większej uwagi na to, że Vincenta bolał tyłek, bo był zbyt zajęty polowaniem na wolne miejsce dla nich. Zignorowany przez Cecille, niezręcznie opuścił dłoń, zajmując swoje krzesełko. Pewnie miała mnóstwo rzeczy na głowie i każda z nich była ważniejsza od zwracania uwagi na niego... Na przykład całowanie się z doktorem Larrainem. Leslie aż odwrócił wzrok, zawstydzony, by na to nie patrzeć. Och, żeby tak przy dzieciach! Typowa Cecille.
Nie czytał nawet za bardzo opisów w menu, zajrzał tam tylko i od razu zdecydował, nie chcąc robić problemu kelnerowi, który pewnie i tak musiał uwijać się jak w ukropie, żeby ze wszystkim nadążyć.
- To może... Herbatę rozgrzewającą i owoce w czekoladzie, proszę. - zamówił, uśmiechnął się do Farbridge'a, a później do Vincenta, odwijając szalik z szyi.

-9 :g: za herbatę i owoce
#22

Dla Cecille sporym krokiem było w ogóle zgodzenie się na te zaręczyny i ślub. Nie była typem, który szczególnie chciałby się wiązać na stałe a wszelkiego rodzaju zobowiązania wywoływały w niej ataki paniki. Nic więc dziwnego, że unikała tematu ślubu jak ognia, a gdy wreszcie ustalili względną datę... Cóż, wszystko szło nie do końca zgodnie z planem, ale jej to nie przeszkadzało. Czy wezmą ślub teraz czy za kilka miesięcy – nie czuła presji. Nie miała też pomysłu na to, jak mieli rozwiązać sytuację z jego pracą i jej malutkim mieszkankiem nad herbaciarnią. A teraz wszystko miało skomplikować się jeszcze bardziej.

— Kto by pomyślał, doktor Larrain za barem. — Parsknęła śmiechem, przygotowując kolejne drinki i dopiero wtedy dostrzegając sylwetkę Lesliego, który zasiadał przy jednym ze stolików z nikim innym, jak profesorem Roycem.

— Patrz, ktoś tu chyba zaczął ze sobą rozmawiać. — Zaśmiała się jeszcze raz, pokazując narzeczonemu parę, którą obserwowała przez chwilę.

#23

Przez chwilę jeszcze Vincent wpatrywał się w McBride'a, a gdy ten złożył swoje zamówienie sam zajrzał do menu na szybko. Zdążył przejrzeć tylko walentynkową ofertę, nie chcąc przedłużać procesu zamawiania. W herbaciarni i tak był ogromny tłok, a pracowników nie za wielu. Co było widać chociażby po tym, że Larrain wskoczył za bar pomóc tej swojej narzeczonej. Przynajmniej będą mieli dobry dochód, nie?

— To może... Biała czekolada i ciastko z wróżbą. — Zamówił szybko, nie do końca zdecydowany, ale przecież nie mogło być źle. Lubił białą czekoladę a ciastko brzoskwiniowe wydawało mu się do niej pasować. W tej chwili bardziej męczył go dosłowny ból dupy niż to, co będzie pił czy jadł. Byle się ogrzać i nie umrzeć za szybko, o.

— To... Eee... Jakieś plany na dzisiaj? — Zapytał, gdy Farbridge odszedł od ich stolika.


- 12 :g: za czekoladę i ciastko z wróżbą
#24
Sprawa faktycznie była dość skomplikowana, a żadne z nich nie było przyzwyczajone do tego rodzaju kompromisów. Pozostawało mieć nadzieję, że mimo wszystko jakoś się dogadają i nic niedobrego z tego nie wyjdzie.
- Zanim zacząłem staż w szpitalu dorabiałem trochę jako barman w Paryżu. Nie mówiłem ci? - uśmiechnął się, rozbawiony na samo wspomnienie tamtych czasów. Kiedy to było! Cecille pewnie jeszcze nawet nie było wtedy na świecie, a on już stał za barem, ha! I kto tu miał prawdziwe doświadczenie, co?
Kiedy wskazała mu siedzących kawałek dalej nauczycieli, odruchowo powiódł spojrzeniem w tamtą stronę.
- Może zdecydowali się w końcu pogodzić. Mogliby, bo bez tego Royce jest jeszcze bardziej ponury niż zwykle. Bycie wiecznie skwaszonym źle działa na zdrowie. - skomentował, ustawiając jej kolejną filiżankę na tacy.
#25
Razem zamówili pełną ofertę walentynkową - Cecille powinna być zadowolona. I faktycznie, wyglądało na to, że przynajmniej dochód będzie mieć z dzisiejszego dnia przyzwoity... Chociaż ona cieszyła się na Vali's Day co roku! Leslie chciałby być nastawiony do owego święta równie optymistycznie, co ona.
Czy miał jakieś plany? Odchrząknął ciut niezręcznie. Ostatnie, na co miał ochotę, to dyskutować o takich rzeczach z Vincentem Roycem. No ale co było robić? Przecież nie mógł teraz uciec, prawda?
- W dzień zgłosiłem się pilnować dzieciaków w Hogsmeade, jak widać. A później... - zawiesił na moment głos, mnąc serwetkę w palcach.
- Nie wiem, rozważałem czy nie pojechać do Londynu na wieczór. Ty?
#26

Dogadanie się mogło być ich najmniejszym problemem – czekało ich wiele niewiadomych i Cecille miała w planach go o tym poinformować jeszcze tego dnia. Ale to później, teraz trzeba się było zająć herbaciarnią i podawaniem słodkich deserków i herbatek. Szczególnie, że w międzyczasie Colin doniósł do baru zamówienia tych hogwardzkich pokrak. Trzy Napary Wróżek, dwa Serniki Kuguchara, jedna Herbata rozgrzewająca, jedna Biała czekolada, owoce w czekoladzie i ciastko z wróżbą. Na brodę Merlina, zaraz braknie jej rąk!

— Doprawdy? Kiedy ostatni raz stałeś za barem, staruszku? — Zaśmiała się cicho. Wiadomo było, że zwyczajnie się z nim przekomarza. W międzyczasie nastawiła już trzy herbaty i zaczęła kroić serniki dla pierwszej parki.

— Mówisz, że aż tak skwaśniał, bo Leslie się do niego nie odzywał przez... Ile to, ze dwa miesiące? Czy ten twój Royce w ogóle słyszał o zerwanych zaręczynach?

#27

Vincent przez dosłownie kilka chwil czuł się całkiem nieźle – niby dupa dalej go bolała ale przynajmniej było ciepło i Leslie zdawał się nie być na niego naburmuszony. Mogli nawet porozmawiać nad... Walentynkową ofertą herbaciarni, świetnie. Może McBride nie widział w tym niczego dziwnego, ale on sam był oczywiście bardziej uczulony na takie rzeczy. Z oczywistych powodów. I już nawet miał powiedzieć coś w miarę zabawnego, kiedy usłyszał o planach McBride'a i od razu spochmurniał.

— Na wieczór? To może się pospiesz, w pociągu spędzisz przynajmniej cztery godziny a dzieciaki będą tu siedzieć przynajmniej do osiemnastej. — Wymamrotał naburmuszony. Pewnie jechał do tej swojej dziuni na to całe głupie święto. Jak niewiele było trzeba, żeby zepsuć mu nastrój?

— Pozdrów narzeczoną jak już dojedziesz.

#28
Ignacy był jeszcze zupełnie nieświadomy informacji, którymi droga narzeczona planowała go obarczyć jeszcze tego samego dnia i było mu z tym faktem całkiem dobrze. Zresztą mieli tyle do roboty - po co psuć to dodatkowo myśleniem i martwieniem się?
Cecille dostała zamówienie od młodego Farbridge'a, a on porozstawiał jej na tacy odpowiednią ilość talerzyków. Herbata się zaparzy i zaraz będzie można wysyłać kelnera w drogę powrotną.
- Za twoim barem kilka razy, a alkohol rozlewam wystarczająco często, żeby mieć doświadczenie! - parsknął śmiechem w odpowiedzi, pakując na tacę zestaw łyżeczek.
- Zerwanych zaręczynach? No co ty mówisz? Nie, McBride nic się nie chwalił, z tego co wiem. Może mu nadal przykro? - zasugerował, zastanawiając się nad sprawą. Bo skoro on nie słyszał o tym nic, to można było mieć praktycznie pewność, że nikt w Hogwarcie nie wiedział.
#29
Humor Vincenta zmieniał się jak w kalejdoskopie, naprawdę. Co z nim było nie tak? Leslie już dawno przestał nadążać i w tym momencie nawet nie próbował już zrozumieć, dlaczego na wspomnienie o wyjeździe do Londynu, Royce od razu znów zaczął się burmuszyć. Co, to dlatego, że on sam nie mógł pojechać? Ech, skaranie.
- Myślę, że zdążę jeśli się pospieszę... - odparł, zawieszając głos, kiedy usłyszał kolejną uwagę Vincenta. Trochę zabolało go w środku, ale nie zamierzał robić tam scen.
- No tak, nie wiesz przecież. Rozstaliśmy się. - wyjaśnił beznamiętnym tonem, ze wzrokiem wbitym w menu, którego wcale nie czytał. Obracał je za to w palcach, ciesząc się, że ma coś, czym może się pobawić dla zabicia niezręczności sytuacji.
- A ty masz jakieś plany na wieczór? - powtórzył pytanie, na które Royce nie raczył mu wcześniej odpowiedzieć.
#30

Panna Beaufort ani trochę nie wątpiła w zdolności narzeczonego do rozlewania alkoholu. Ba, była święcie przekonana, że tak zdolnego barmana to ze świecą szukać w całym Hogsmeade. A to, że polewał do filiżanek od herbaty a nie kieliszków czy szklanek? No cóż, jaki barman taka zastawa? Parsknęła znowu, słysząc jego odpowiedź.

— Alkoholu tu nie mamy za dużo. To znaczy, dla klientów. — Zaśmiała się jeszcze raz pewna tego, że przynajmniej kilka razy doleją sobie tego dnia czegoś mocniejszego do herbaty. Zanim jednak to nastąpi, musiała poradzić sobie z zamówieniami, zaczęła od tego pierwszego.

— No, zerwali w trakcie przerwy na Yule. Z tego, co wiem, dziewczyna w końcu znudziła się czekaniem na obiecywany od lat ślub. Może i przykro, ale z drugiej strony to i tak chyba nie miało sensu. Skoro chcieli czegoś zupełnie innego. — Wzruszyła ramionami, po czym położyła na tacy trzy Napary wróżek i dwa Serniki kuguchara. Po chwili Colin niósł już zamówienie do stolika Ambrosii i Gethena.

— A z tymi co jest? — Spytała narzeczonego, wskazując właśnie na parę nauczycieli, którzy dostawali zamówienie.





Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości