Subject İnformation
Author Irysek Replies 86
Share Views 1
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
IrysekWalentynki 1939
#31

Prawa była taka, że Vincent jakby chciał to by do tego Londynu pojechał. Ale nie chciał, bo po co? Żeby napluć na żonę? Ha, dobre sobie. Już wolał siedzieć i pilnować dzieciaków w herbaciarni – na które z resztą co jakiś czas spoglądał, upewniając się, że nie robią niczego złego. Szczególnie, że Vali's Day było wyjątkowym świętem, takim podczas którego dzieci zapominały o szacunku do samych siebie.

— No jak chcesz spędzić tam całą  noc. Nie masz przypadkiem jutro z rana zajęć? O jedenastej? — Spytał, nadal naburmuszony ale i trochę ciekawy. Czy znał plan zajęć McBride'a na pamięć? Być może.

— Och. Naprawdę? — Wydawał się być szczerze zaskoczony i aż przeniósł spojrzenie z jakiegoś gówniarza na twarz Lesliego. Ciekawe, czemu się rozstali. I kiedy? Nie mógł przecież od tak spytać, nie?

— Nie bardzo. Najchętniej w ogóle bym dzisiaj nie wychodził z komnaty.

#32
Można było śmiało powiedzieć, że Larrain był barmanem nie tylko doświadczonym, ale też o wyjątkowych zdolnościach, ha! Cecille powinna się cieszyć, że udało jej się tymczasowo zatrudnić kogoś takiego w swojej herbaciarni. Mniejsza z tym, że nie sprzedawała tam nawet za bardzo alkoholu.
- W takim razie ograniczę się do polewania stałym bywalcom. - odparł żartobliwie, puszczając jej przy okazji oko znad porcelanowej zastawy, którą właśnie skończył przygotowywać. No to gdzie to kolejne zamówienie? On był gotowy!
Pokiwał głową po chwili namysłu, kiedy narzeczona podzieliła się z nim historią McBride'a i jego panny.
- Faktycznie, trochę mijało się z celem w takim razie. Może teraz oboje trafią na kogoś lepiej dopasowanego. - zgodził się, a chwilę później powędrował spojrzeniem w kierunku innej parki nauczycielskiej zajmującej stolik nieopodal.
- A, to nasz nowy nauczyciel, Scamander. Wyraźnie ma się ku pannie Weasley i to już od jakiegoś czasu. - wyjaśnił, znacząco poruszając brwiami w kierunku Cecille.
#33

Całe szczęście, że zgadzali się co do rozlewania stałym bywalcom. Ona na przykład, bardzo chętnie by się w tej chwili napiła. I może nawet wciągnęła coś przy okazji. W końcu takie mieszanki idealnie działały na stres, a to, o czym mieli rozmawiać nie należało do mało stresujących sytuacji. Niestety. Oczywiście nie chodziło o to, że miałby ją zostawić – wręcz przeciwnie, trochę spodziewała się tego, że nawet będzie z tego powodu całkiem zadowolony. Był dość rodzinnym typem nawet, jeżeli niekoniecznie chciał babrać się w takich sprawach od nowa. A ona? Ona była przerażona.

— Może ta jego panna w końcu trafi na kogoś, kto zrobi jej dzieciaka i zaciągnie do ołtarza. Ale on? Nie wiem, mam wrażenie, że on prędzej poślubi Hogwart niż kogoś innego. — Stwierdziła. Znała Lesliego już na tyle dobrze by wiedzieć, że nie człapał się do takich zobowiązań. Może i myślał, że chciał dzieci i rodziny, ale zawsze najpierw myślał o pracy. Jak tak dalej pójdzie to nigdy nie znajdzie sobie na to czasu. No i jeszcze to jego zauroczenie nauczycielką z dawnych lat... Cecille nie wiedziała za dużo, ale była pewna, że miało to coś wspólnego z tym zerwaniem.

— Doprawdy? Widzę, że wam w tym Hogwarcie miłość kwitnie. Jakieś gorętsze ploteczki? — Po tych słowach skończyła przygotowywać kolejne zamówienie.

#34
Ech, Vincent i jego wieczne burmuszenie się o najdziwniejsze rzeczy. Teraz miał mu za złe, że chciał jechać do Londynu na jeden wieczór, naprawdę? Leslie był już dorosły, mógł robić co chciał, a jego były opiekun nie był przy tym jego matką!
- Od kiedy pilnujesz mojego planu zajęć, Royce? - fuknął cicho, nawet nie jakoś szczególnie tym faktem rozeźlony. Zachowywał się czasem jak jego starszy brat... Gdyby jego własny starszy brat był trochę bardziej stereotypowy, bo do Jessiego nie był podobny ani trochę.
Wzruszył lekko ramionami, kiedy Vincent zapytał go, czy naprawdę rozstał się z Rose. Głupie pytanie. Po co miałby go oszukiwać w takiej sprawie?
- No, tak jakoś wyszło. - mruknął.
Zostanie na wieczór w komnacie brzmiało bardzo kusząco, ale Leslie miał wrażenie, że powinien gdzieś jednak wyjść. Może poznać kogoś nowego? Kto wie, czy nie byłoby to dla niego dobre?
#35

Na fuknięcie odpowiedział niemal od razu tym samym. Ktoś najwidoczniej musiał, skoro McBride planował zapomnieć o lekcjach z samego rana. No chyba, że chciał całkowicie olać swoje obowiązki – może Royce powinien był jednak go nie polecać na stanowisko nauczyciela? Skoro nie podchodził do tego poważnie, oczywiście.

— Odkąd sam tego nie robisz, McBride. — Odszczeknął tylko i wymamrotał coś pod nosem, samemu łapiąc kartę i wgapiając się w nią tępo. No proszę, już miało być lepiej a znowu się kłócili. Całe szczęście, że na stolikach było zaklęcie wyciszające, bo jeszcze ktoś by ich podsłuchał i zaczął się z nich zwyczajnie śmiać.

— To po co chcesz jechać do Londynu, jak nie na randkę z narzeczoną? — Spytał w końcu, ciekawy. Nie było nic dziwnego w ciekawości, prawda?

#36
Parsknął śmiechem, kiwając przy okazji głową. O tak, zgadzał się z Cecille w całej rozciągłości. Szczególnie jeśli chodziło o McBride'a i jego małżeństwo z Hogwartem.
- I dobrze, Laytonowi przyda się jakiś nauczyciel, na którego pozostanie w szkole może liczyć. - orzekł. Belfrzy pojawiali się w zamku i jeszcze szybciej z niego znikali, szczególnie kobiety w wieku zdatnym do rodzenia dzieci, a taki stary kawaler idealnie nadałby się do prowadzenia zajęć przez najbliższą dekadę albo trzy.
- O tak, wygląda na to, że edukacja rozpala nie tylko młodzież. - zaśmiał się, przyznając rację pannie Beaufort.
- Osobiście czekam aż ogłoszą zaręczyny. Mam już przygotowaną butelkę na tą okazję. Weasley rozstała się z poprzednim narzeczonym z pół roku temu, mogłoby się jej poszczęścić.
#37
Vincent dramatyzował i tyle! Przecież Leslie wcale nie zamierzał olewać swoich obowiązków, po prostu chciał się raz wybrać na imprezę! Czy to aż taki grzech w oczach jaśnie pana Royce'a?
- Nie przypominam sobie, żebym miał z tym jakieś problemy. - burknął, burmusząc się dodatkowo. Przecież nigdy nie opuszczał zajęć! Vincent wmawiał mu jakieś bzdury i był przy tym zwyczajnie niesprawiedliwy.
Po co jechał do Londynu, jeśli nie po to, by spotkać się z Rose? Odchrząknął, nagle dziwnie tą perspektywą zawstydzony.
- Myślałem... Myślałem, że pojadę może na tą randkę w ciemno, którą reklamowali w gazetach. Poznać nowych ludzi i w ogóle... - wymamrotał pod nosem, unikając spojrzenia Royce'a. Głównie dlatego, że wiedział, że tamten będzie go oceniać! Ostatnie, na co miał ochotę, to słuchać jego pouczeń.
#38

Cecille nie była wcale taka pewna, czy małżeństwo z karierą nauczycielską było całkiem dobrym i zdrowym planem na przyszłość. Ale jeżeli McBride tego chciał, to czemu nie? Z drugiej strony sprawiał raczej wrażenie kogoś, kto chciałby mieć własną rodzinę. Po prostu... Nie teraz. Cóż, czas pokaże, co stanie się z Lesliem i tym jego małym światem. Panna Beaufort życzyła mu jak najlepiej, ale czasem musiała nim mocniej potrząsnąć. Tak dla jego własnego dobra.

— Zerwała zaręczyny? No popatrz, jak te związki się rozpadają. — Parsknęła, przygotowując zamówienie Lesliego i Vincenta. Po przygotowaniu herbatki i czekolady zaczęła kroić owoce do mieszanki w czekoladzie. Ciasteczko z wróżbą położyła na przygotowanym przez narzeczonego talerzyku.

— Ale ich zaręczyny pewnie nie będą dobrą wiadomością dla Lestrange'a. Wiesz, nie każdy po ślubie będzie chciał pracować w szkole, jak Fawleyowie. A i oni chyba mają trochę kłopotów, nie?

#39

Vincent już chciał go nawet przeprosić – bo faktycznie trochę go poniosło z tym naskoczeniem na jego plan. W końcu wiedział, że nie było nikogo oddanego szkole bardziej, niż McBride. I nawet otwierał już usta, ale... No właśnie, dotarła do niego wiadomość o randce w ciemno i zmarkotniał jeszcze bardziej. Najwidoczniej dla Lesliego ważniejsze było poznanie jakiejś dupy niż zwykła rozmowa z nim, tak? Vincent mógł udawać, że w dziale ksiąg zakazanych nic się nie wydarzyło, ale prawda była taka, że... Nie był w stanie tego zapomnieć i biczował się tym niemal codziennie. Może powinien jednak rzucić robotę, wrócić do Londynu i udawać dalej, że jest dobrym mężem i całkiem normalnym mężczyzną? Na samą myśl o tym zrobiło mu się niedobrze i wiedział już, że nie było to rozwiązanie dla niego.

— Nie spodziewałem się po tobie czegoś takiego. — Powiedział tylko, bo faktycznie nie wyobrażał go sobie jako kogoś, kto chciałby znaleźć dupę na jedną noc na randce w ciemno. Nie powiedział jednak niczego więcej, bo po prostu nie miał ochoty. Teraz jedynie bardziej chciał się zamknąć w swojej komnacie.

#40
Bycie przyrzeczonym pozycji nauczycielskiej nie było najzdrowszym rozwiązaniem, to prawda, ale ktoś musiał się tym zajmować, prawda? Zdaniem Ignacego, McBride był całkiem dobrą partią do tego typu małżeństwa. Całe szczęście, że ani on ani Cecille nie musieli decydować o takich rzeczach za niego.
- Widać młodzi tak już mają. A ty nawet nie myśl o uciekaniu, moja panno. - odparł z udawaną powagą i nawet pokiwał jej palcem ostrzegawczo. Niech sobie małolata nie myśli, że mogłaby go teraz przed ołtarzem zostawić!
- Zobaczymy. Liczę na to, że nawet jeśli ona pójdzie na zwolnienie w związku z dzieckiem, czy co, to on zostanie w pracy. Kiepsko by było, gdyby Layton znów musiał szukać dwójki nauczycieli. - zauważył, kiwając głową na wspomnienie o Fawleyach.
- Prawda. Muszę porozmawiać z Kaylin przy okazji, dowiedzieć się co tam u nich. - przypomniał sobie, zorientowawszy, że faktycznie dawno z dziewczyną nie gadał tak dłużej niż przywitać się w holu. Trzeba będzie sprawdzić jak się ma.




Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości