Subject İnformation
Author Irysek Replies 86
Share Views 1
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
IrysekWalentynki 1939
#61
Ignacy był w pewnym stopniu głupim i naiwnym dziadem - to nie ulegało żadnej wątpliwości. Miał też bardzo proste, żeby nie powiedzieć prostackie, reakcje na większość sytuacji i teraz właśnie temu dawał upust. Oczywiście, że się cieszył. Jak mógłby nie cieszyć się słysząc, że jego narzeczona była w ciąży? Nie planował tego, owszem. W zasadzie to logicznie do sprawy podchodząc nawet nie chciał mieć kolejnych dzieci, ale... Nie, to wszystko nie powstrzymało jego spontanicznej radości nawet na chwilę.
I mniejsza z porcelaną. Kupi jej nowe filiżanki, jeśli będzie trzeba. W tej chwili interesowało go tylko jedno i nie były to zamówienia piętrzące się powoli.
Pocałował ją jeszcze raz, nim zdążyła mu uciec, samemu też zaraz przyłączając się do sprzątania, chociaż po jego minie wnioskować było można, że myślami bujał aktualnie w obłokach, z dala od herbaciarni i jej problemów. Popatrywał tylko co jakiś czas na Cecille, ale póki co nie udało mu się złożyć w słowa żadnej składnej myśli.
#62
Widać obaj mieli problemy z zachowywaniem się jak dorośli ludzie, no proszę. W dodatku każdy w innej sytuacji, co kończyło się tym, że przynajmniej pilnowali siebie nawzajem. Mogło wyjść gorzej, prawda?
Leslie uśmiechnął się do rozmówcy ciut niezręcznie, kiedy ten zaoferował, że powie mu później, co było w jego wróżbie. Nie był aż tak wścibski, żeby nie móc żyć bez dowiedzenia się, co los przepowiedział Royce'owi, ale nie chciał mu też odmawiać. Może Vincent potrzebował z kimś o tym porozmawiać, kto wie? Skoro mieli się przyjaźnić, Leslie powinien chociaż spróbować mu pomóc.
- Naprawdę? - mruknął zdziwiony i trochę rozkojarzony, odruchowo rozpinając jeszcze jeden guzik i luzując kołnierzyk, żeby móc odetchnąć wygodniej. Jakie to dziwne, że siedzieli obok siebie i tylko jemu było tak gorąco! Może to efekt jakiegoś zaklęcia?
- Mhm. - skinął krótko głową, kiedy Vincent wspomniał o grach planszowych. Pamiętał, jak najbardziej. Po prostu nie chciał poruszać tego tematu wcześniej, bo... Ze sobą nie rozmawiali, tak?
#63

Taki stary, a taki głupi! Cecille spojrzała na niego kilka razy i w końcu parsknęła pod nosem w reakcji na jego niezbyt obecną, głupkowatą minę. Prawdę mówiąc, nie miała pojęcia, czego się spodziewać po tej rozmowie, ale im dłużej nad tym myślała... Na pewno nie oczekiwała tak entuzjastycznej reakcji. Może do niego nie docierało, co się z tym wszystkim wiązało? Ale hej, powinien! Wychował dwie córki, praktycznie sam, powinien więc wiedzieć, ile było z tym wszystkim roboty i brudu. Jej samej niezbyt spieszyło się do wycierania tyłków i ciągłego płaczu.

Kiedy już pozbierała swoją część potłuczonego talerza, podniosła się i wrzucił resztki do pudła z całą resztą potłuczonej zastawy. A potem zrobiło jej się słabo na widok zamówień, które nadeszły podczas tych kilku sekund. Świetnie – faktycznie brakowało jej teraz roboty! Westchnęła tylko, pogłaskała go po tej jego czuprynie kiedy jeszcze klęczał na podłodze a potem zabrała się za szykowanie kolejnego deseru, jednocześnie parząc trzy herbaty na raz. Jeżeli mieli nadążyć za wszystkim, trzeba było nadrobić tych kilka chwil.

#64

Czy Vincent chciał mu powiedzieć o tej wróżbie? I tak i nie. Z pewnością było to głupie i nie miało za bardzo sensu, szczególnie po tym, jak Leslie potraktował go w dziale ksiąg zakazanych. Ale... No właśnie, z drugiej strony wydawało mu się to w pewien sposób wyzwalające. Ile miał zamiar jeszcze siedzieć z boku i trzymać to wszystko w sobie? Tylko czy on sam wiedział, co chciał mu powiedzieć? Ach, trudne decyzje!

— No, naprawdę. — Odpowiedział, popijając czekoladę i obserwując jak ten odpina sobie guziki koszuli. Nie miał zamiaru na to narzekać, to było pewne.

— W styczniu była promocja w Zonku. Kupiłem kilka gier z myślą o zorganizowaniu jakiegoś spotkania.

#65
Ignacy był jaki był - Cecille powinna się już była do tego przyzwyczaić, w końcu nie znali się od wczoraj, prawda? Na całe szczęście, chociaż wciąż zadziwiało ją jak głupie miewał pomysły czy reakcje, przynajmniej nadal znosiła je wszystkie bez wszczynania piekła na ziemi. Dobre i to. Można powiedzieć, że należyta podstawa długoletniego małżeństwa była zapewniona, o.
Kiedy pogłaskała go po czuprynie, odruchowo przytulił na moment policzek do jej uda, nim podniósł się z klęczek. Wciąż jeszcze nie doszedł do siebie i było to całkiem wyraźnie widoczne, choćby po samym wyrazie jego brodatej mordy. Niemniej jednak od razu wziął się za pomaganie, w dodatku ze zdwojonym natężeniem! Nie mógł przecież pozwolić, żeby jego ciężarna narzeczona się zapracowywała, prawda?
- Może powinnaś trochę odpocząć, co? Pewnie nie czujesz się najlepiej? - wtrącił po chwili. Kobiety w takim stanie często czuły się słabsze i bardziej zmęczone. Nie powinna się nadwyrężać!
#66
Głupia, nieistotna wróżba z ciastka dla dzieciaków. Leslie prawie już o niej zapomniał, przechodząc myślami do tematu klubu gier. Nie powstrzymał trochę nieśmiałego uśmiechu słysząc, że Vincent, pomimo tego, że nie rozmawiali ze sobą przez jakieś dwa miesiące, i tak udał się do sklepu w wolnej chwili i wybrał im te nieszczęsne planszówki.
- Co trafiłeś na tej promocji? Ja też planowałem zajrzeć, ale jakoś... Zabrakło mi czasu, prawdę mówiąc. - dodał, zerkając na niego z przepraszającym wyrazem buźki. Rozchełstana pod szyją koszula i rumieniec spowodowany tylko i wyłącznie tą przeklętą herbatą sprawiał, że wyglądał prawie jak kolejny uczniak na walentynkowej randce. Dobrze, że sam siebie nie widział, bo nie wiedziałby pewnie, czy śmiać się czy płakać na taki obrazek.
#67

Cecille była osobą dość wybuchową i skorą do kłótni, to nie podlegało żadnym dyskusjom. Ale w tej chwili nie wyglądała na kogoś, kto chciałby się pokłócić albo wyżyć, co w pewnym stopniu było po zwyczajnie zaskakujące. Nie byłą szczęśliwa – prędzej wystraszona i niepewna. Nie wątpiła w to, że nie nadawała się na matkę. Ba, wcale nią być nie chciała. Larrain na pewno zdawał sobie z tego sprawę, ale jak widać na kilka chwil całkowicie o tym zapomniał. I ona, zamiast się na niego złościć, zwyczajnie poczuła potrzebę pogłaskania go po tej głupiej czuprynie. Później będą się o wszystko martwić i sprzeczać, w tej chwili trzeba było pociągnąć interes dalej.

— Odpocząć? — Parsknęła, spoglądając na niego groźnie. — Za kogo ty mnie masz, staruszku? Że nie jestem w stanie poradzić sobie ze swoją pracą?

Mimo tego, co powiedziała musiała przyznać przed samą sobą, że nie czuła się jakoś szczególnie dobrze. To znaczy, nie czuła się też źle – była po prostu zmęczona i obolała. Ale to z pewnością od kilku godzin stania nad herbatami!

#68

Może i nie rozmawiali ze sobą przez jakiś czas, ale Vincent liczył na to, że w końcu jednak zaczną. A jak już to nastąpi to powinni wrócić do planowania spotkań tego ich małego kółka planszówek, tak? A że promocja zdarzyła się w międzyczasie, głupstwem byłoby jej nie wykorzystać. Nie pomyślał nawet o tym, że Leslie mógł wpaść na ten sam pomysł i kupić te same gry, prawdę mówiąc. Dopiero teraz, kiedy McBride przyznał, że też o tym myślał to do niego dotarło. Całe szczęście, że jednak nie miał czasu!

— Dobrze się składa, że jednak nie miałeś czasu. Głupio by było, jakbyśmy kupili dokładnie to samo. — Parsknął pod nosem, zawieszając spojrzenie na rozpiętej koszuli Lesliego. Och, tak, powinien skupić się na czymś zupełnie innym!

— Pędzące gumochłony i Lewitującą wieżę. Chłopak ze sklepu je polecał. Słyszałeś coś o nich?

#69
Larrain nie myślał o tym, że Cecille być może nie chciałaby być matką, to prawda. Nie dlatego jednak, że nie interesowało go jej zdanie w tym temacie, albo dlatego, że jakoś niesamowicie pragnął mieć więcej dzieci, po prostu... Był starym głupcem, któremu nagła, niespodziewana radość przesłoniła świat. Czy to naprawdę była jego wina?
- Jasne, jasne, oczywiście! Już się słowem nie odzywam! - zastrzegł od razu, w odpowiedzi na to jej oburzenie, w dramatycznym geście unosząc na moment jeden z talerzyków. Prawie jakby spodziewał się, że taka miniaturowa tarcza obroni go przed gniewem panny Beaufort.
- Ale powiesz mi, jeśli gorzej się poczujesz, tak? - upewnił się jeszcze, posyłając jej trochę poważniejsze spojrzenie znad oprawek okularów. Taka zagrywka działała zwykle na uczniów, ale na nią? Cóż. Cecille była trudniejszym przeciwnikiem niż banda nastolatków, to na pewno.
#70
To był chyba pierwszy raz w całej historii świata, kiedy ktoś cieszył się z braku czasu Lesliego McBride'a. Święto jakieś. Nic dziwnego, że sam zainteresowany był rozwojem sytuacji szczerze zdumiony. Co więcej, nie było to zdziwienie negatywne, co zresztą łatwo można było wyczytać z uśmiechniętej, wciąż zarumienionej lekko buźki belfra.
- Przynajmniej raz mój brak czasu na coś się przydał. - odparł pogodnie, żartobliwym tonem. Musiał przyznać, że całkiem przyjemnie było znów rozmawiać z Vincentem. Poza nim nie miał zbyt wielu dobrych kolegów... Nie tak dobrych, w każdym razie.
- O, tak! Gumochłony są przezabawne! - uśmiech malujący się na jego twarzy momentalnie się poszerzył, kiedy Royce wspomniał o grach, które nabył.
- Graliśmy w to w szkole kilka razy.




Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości