Subject İnformation
Author Rick O'Hara Replies 0
Share Views 1
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Rick O'HaraPatrick Riley O'Hara [1935 - wypadek na praktykach w BUM-ie]
#1
Dane podstawowe

Imię: Patrick Riley
Nazwisko: O'Hara
Czystość krwi: Mugolak (oboje rodzice mugole)
Status majątkowy: Mugolski
Nazwiska rodziców: Finnagan O'Hara, Toireasa Sheeran-O'Hara
Data urodzenia: 13 kwietnia 1919
Wizerunek: Caleb Landry Jones
Rok nauki: V
Dom w Hogwarcie: Gryffindor
Różdżka: Szpon hipogryfa, orzech czarny, 10 cali, średnio elastyczna. Drewno tak ciemne, że w istocie prawie całkiem czarne nie licząc czubka różdżki, który wygląda jakby wypłowiał od słońca lub nieudanego zaklęcia - im bliżej owego, tym bardziej czerń przechodzi w wypłowiały, prawie pszeniczny kolor; uchwyt lekko zagięty, przypominający zwierzęcy pazur.
Bogin: Przyjaciele odwracający się od niego, samotność i brak oparcia w najbliższych.
Ain Eingarp: Już we wczesnym dzieciństwie Rick marzył o tym, by zostać stróżem prawa: biegał z kolegami po okolicy z zagiętym patykiem udającym pistolet bawiąc się w policjantów i złodziei, często doprowadzając rodzicielkę do rozpaczy kolejnymi siniakami, pozdzieranymi kolanami oraz łokciami. Od tamtej pory zmieniło się w sumie tylko tyle, że do jego życia włączona została magia, a patyk, z którym biega, stał się nieco prostszy. W lustrze odbijającym pragnienia, rudzielec zobaczyłby dorosłą wersję samego siebie w otoczeniu oddanych przyjaciół, towarzyszy na śmierć i życie. Stoją razem, ramię w ramię, złapani w pół ruchu akurat w momencie, gdy Pat rzuca zaklęcie rozbrajające ostatniego z przeciwników: poszukiwanego przez Ministerstwo listem gończym czarnoksiężnika. Kolejna wygrana potyczka, uśmiechy na twarzach, zew przygody i poczucie, że razem mogą osiągnąć wszystko - o tym właśnie marzy. No i o dostaniu się po szkole do jednostek wojujących o sprawiedliwość czarodziejskiego świata, czy będą to aurorzy czy BUM.
Zapach amortencji: Babcine ciasto, zapach gaszonej świecy, cynamon.

Wygląd postaci:
Nieszczególnie wysoki chłopak, bo sięgający zaledwie 166 centymetrów, ale taki wzrost nigdy mu szczególnie nie przeszkadzał - jest dumny z tego, że urósł wyższy od Marleny i Rowana. Co tam, że niewiele. Grunt, że w ogóle, prawda? Bardzo się tym szczyci i często wypomina obojgu, że są rudymi pokurczami. Zresztą kto wie, może jeszcze urośnie? W końcu młody jest, kilka lat zostało mu do skończenia Hogwartu, więc nigdy nie wiadomo.
Szczególnie porządną budową ciała też raczej nie może się niestety popisać, choćby i chciał. Szczupły młody człowiek, o trochę za długich, jak to u nastolatka, kończynach, wygląda odrobinę pająkowato i nieproporcjonalnie. Po cichu liczy na to, że sport pomoże mu sobie z tym trochę poradzić i nabrać nieco więcej masy mięśniowej... Albo w sumie jakiejkolwiek, nie będzie wybrzydzał! Póki co ma wrażenie, że niezależnie ile zje, tłuszcz zwyczajnie odmawia odkładania się w jego ciele, ale to akurat może być związane z faktem, że po prostu pozostaje w wiecznym ruchu, zajmując się pięcioma rzeczami na raz i wtykając nos gdzie nie trzeba.
Irlandzkiego pochodzenia nie da się w jego wypadku ukryć: od nazwiska zaczynając, przez bladą, niemożliwą do opalenia skórę pokrytą milionem piegów i na wściekle rudych włosach kończąc. Co do tych ostatnich, to zapuszcza je ambitnie od początku szkoły i obecnie sięgają mu już prawie do ramion - rdzawo-marchewkowe, śmiesznie poskręcane i pozostające w wiecznym nieładzie. Rick lubi się nimi bawić, zawijać na palce, skubać kiedy nad czymś się zamyśli albo po prostu przeczesywać palcami, zupełnie nie będąc tego faktu świadomym. Czasem podwiązuje je śmiesznie do góry albo podpina ukradzionymi Marlenie spinkami. Bo może.
Jeśli chodzi o stroje, to preferuje mugolską modę. Pochodzi z prostej, niemagicznej rodziny i definitywnie widać to po ubraniach, które przywiózł ze sobą do Hogwartu, nawet jeśli na co dzień zmuszany jest przez okoliczności do wkładania szkolnego mundurka, za którym delikatnie rzecz ujmując nie przepada. Gdyby zależało to tylko od niego, to nosiłby koszule w kolorach, których nie powstydziłaby się tęcza i ostro dziwaczne szmatki wyciągnięte z jakiejś babcinej szafy, ale niestety - życie ciężkie jest. Poza tym ma okropną słabość do ozdóbek i błyskotek wszelkiego rodzaju - gdyby mógł, nie rozstawałby się z nimi na krok. Zwykle nosi przynajmniej ze dwa-trzy medaliki na raz, a do tego kilka bransoletek schowanych pod przydługimi rękawami szaty.
Ambitnie próbuje zapuścić zarost, ale nawet jak coś mu wyrasta, to i tak nie widać - jest na to o wiele za rudy. Poza tym posiada również oczy sztuk dwie, koloru chyba niebiesko-szarego, ale głowy za to by nie dał. Nie widuje ich zbyt często, a od luster stroni, co można łatwo zgadnąć po jego fryzurze.


Informacje biograficzne

1. Jaka atmosfera panowała w domu rodzinnym twojej postaci i jak to na nią wpłynęło? W jakim otoczeniu dorastała?


Rodzinna, pełna miłości i wsparcia atmosfera od zawsze panowała w domu państwa O'Hara, wiążąc wszystkich członków rodziny niewidzialnymi, acz doskonale odczuwalnymi więziami. Rick jest bardzo przywiązany do wszystkich - od bliźniaczki zaczynając, przez rodziców, babcię, wujka i na małej siostrzyczce kończąc. Poniekąd za część swojej rodziny uważa również Marlene Creswell, z którą praktycznie się wychował biegając po jednej wsi.

2. Jak radzi sobie z nauką? Jak mijają jej lata w Hogwarcie? Czy jest coś, z czym radzi sobie lepiej a z czym całkowicie jej nie idzie?


Jest bardzo ambitny i chętny do nauki, zapisał się na wszystkie kursy i całe mnóstwo zajęć dodatkowych. Chociaż raz idzie mu lepiej, a raz gorzej i z takimi przedmiotami jak chociażby eliksiry wolałby nie mieć nic wspólnego, to zawsze daje z siebie wszystko. Od piątej klasy jest też prefektem Gryffindoru i ambitnie aspiruje do zostania członkiem szkolnej drużyny quidditcha, tak jak jego przyjaciółka.

3. Czy jest rozpoznawalna w jakichś kręgach? Zrobiła coś, by zaskarbić sobie szacunek lub strach innych?


Jako prefekt Gryffindoru, w dodatku taki mocno nadpobudliwy, jest dobrze znany w swoim domu, a także wśród innych prefektów i nauczycieli. Pomaga również chętnie młodszym uczniom, udziela korepetycji i angażuje się w zajęcia pozalekcyjne, trudno go więc nie zauważyć.

4. Jakie były zdarzenia, które wykreowały jej charakter, zdefiniowały styl życia? Jest tradycjonalistą czy płynie z prądem nowości?


Duży wpływ na jego życie miało przyjęcie do Hogwartu, jako że pochodzi z zupełnie niemagicznej, mugolskiej rodziny. Uwielbia nowe rzeczy, chętnie ich próbuje i często wtyka nos w zupełnie nie swoje sprawy z tej okazji. Tradycjonalistyczne podejście ma przede wszystkim do przyjaźni oraz poczucia tego, co słuszne.

5. Twoja postać jest zwolennikiem Skorowidzu Czystości Krwi, staje murem za mugolami, czy pozostaje neutralna? Osadź ją w aktualnej sytuacji politycznej.


Jest zdania, że Skorowidz to jakaś bujda na resorach, a z każdym kto ma coś przeciwko mugolakom i mugolom jest gotowy zmierzyć się w honorowym pojedynku, ot co!



- To przecież proste, tato! Wołasz sowę, przywiązujesz list do nóżki, mówisz jej, żeby poleciała do mnie i już! Poradzicie sobie, wierzę w was! - rudzielec potrząsnął rozczochraną głową, lekko już zniecierpliwiony tym, że musiał wyjaśnić tą procedurę po raz dziesiąty z rzędu. Przechadzająca się w tą i z powrotem po blacie stolika sowa też już chyba znudziła się całą sprawą, bo spoglądała na swego młodocianego właściciela tak, jakby chciała powiedzieć, żeby sobie darował i wypuścił ją na zewnątrz. Polatała by sobie, złapała jakąś polną mysz i więcej byłoby z tego pożytku.
- Ricky, nie męcz już ojca, chodźcie wszyscy na kolację! - zawołała z kuchni pani O'Hara, przysadzista kobieta o miękkich rysach i serdecznym uśmiechu, który rzadko kiedy znikał z jej dobrodusznej, okrągłej twarzy.
Mały czarodziej uśmiechnął się szeroko, od ucha do ucha i zeskoczył z taboretu, już kicając wesoło w kierunku stołu w jadalni, na którym niebawem miały pojawić się przygotowane przez rodzicielkę specjały, a jego zmęczony ojciec odetchnął wreszcie z ulgą. Był prostym robotnikiem pracującym w fabryce, do której dojeżdżał pociągiem codziennie rano i wszystko, co związane było z magią studiowaną przez syna, było dla niego jak... czarna magia. Mimo to starał się jak mógł, pomagać mu we wszystkim i dlatego zgodził się na wyjaśnienie mu jak działała ta ich sowia poczta, co niebawem okazało się być sporym błędem. A teraz było już za późno i pozostawało jedynie przywyknąć do myśli, że będzie musiał dogadywać się z łypiącym na niego spod oka zwierzakiem za każdym razem, kiedy zdecyduje się wysłać dziecku list.
Patrick usadowił się na krześle, a kilka chwil później pozostałe miejsca zostały zajęte przez resztę domowników. Z uśmiechem na piegowatej buźce spoglądał po ich postaciach: pomarszczona babcia w tej swojej nieśmiertelnej narzutce pamiętającej czasy dwa stulecia wstecz, roztrzepany wujek Donny, mała Eireen ledwo dosięgająca do stołu, uważnie obserwowana przez rozstawiającą talerze matkę i w końcu prawie identyczna z nim samym Rionny - siostra bliźniaczka Patricka. Przez łeb przemknęła mu myśl, że będzie za nimi tęsknił od września, za każdym jednym... Ale wtedy na stół wjechały pachnące cudnie, domowe potrawy i wszelkie myśli wyparowały z jego rudej głowy, zastąpione przez wilczy głód. Taki, który zrozumieć może tylko nastoletni chłopak, który cały dzień spędził biegając po okolicy jak wściekły w towarzystwie swoich najlepszych przyjaciół i nałykał świeżego, wiejskiego powietrza za wszystkie czasy. Na zmartwienia przyjdzie jeszcze czas, buraczki miały pierwszeństwo.


Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek:
1 gości